Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Ostatni dzień naszego zwiedzania był bardzo intensywny. Rano dotarliśmy do Machu Picchu! Weszliśmy na teren dawnej osady Inków, odwiedziliśmy świątynie i zabudowania mieszalne. Słońce znów nas rozpieszczało!
Po spacerze z przewodnikiem część grupy wybrała się na trekking na pobliską górę Wayana Picchu. Było to niezwykłe wyzwanie, na szczyt prowadziły kamienne schody, dużo schodów, masa schodów!
Po 40 minutach pierwsi zdobywcy dotarli na szczyt. Radości nie było końca!
Droga w dół była równie wyczerpująca, ale po kilkudziesięciu minutach grupa w komplecie opuszczała podnóże góry. Zmęczeni, zziajani i zgrzani (słońce świeciło bardzo mocno) nacieszyliśmy się jeszcze przez chwilę widokiem byłej osady Inków i zjechaliśmy do uroczego miasteczka poniżej.
Zjedliśmy obiad i wsiedliśmy do pociągu. Szklany dach prezentował piękne widoki, a po kilkudziesięciu minutach konduktorzy zamienili się w modeli, prezentując wspaniałe wyroby z alpaki.
Podróż zaczęła nam się dłużyć, pociąg jechał max. 40 km/h, a my marzyliśmy o prysznicu i odpoczynku.
Dojechaliśmy do hotelu wieczorem. Teraz tylko ostatecznie pakowanie i upychanie niezliczonych pamiątek kupionych na peruwiańskich targach…
