Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Różnica czasu pomiędzy Polską i Kostaryką oraz długi lot dają się nam we znaki, dlatego dzisiejszy dzień rozpoczynamy powoli i spokojnie. Wszyscy wstajemy wcześnie, mimo że dotarliśmy do hotelu wczoraj bardzo późno i mocno zmęczeni.
Czeka na nas już nasz lokalny przewodnik, który zabiera nas dziś na krótki spacer pod wulkan Poas.
Pogoda w Kostaryce jest bardzo zmienna — w końcu jest tu aż 12 stref klimatycznych! Kiedy docieramy do krateru wulkanu, przed nami jest ściana białej mgły. Nie widać absolutnie nic, nawet własnej wyciągniętej ręki. Ale tu wszystko bardzo szybko się zmienia i już za kilka minut wraz z podmuchem wiatru, mgła odsłania nam krater ze swoim turkusowym jeziorem.
Poas to jeden z aktywnych wulkanów, których jest tutaj aż 7! Wysokość też daje się we znaki. Powolutku spacerujemy otwartą dopiero niedawno ścieżką przyrodniczą przy wulkanie. Ale to wystarczy, żeby mieć przedsmak dżungli, która na nas czeka — zielonej, wilgotnej i bardzo gęstej!
W drodze do hotelu zatrzymujemy się jeszcze w pierwszej — i na pewno nie ostatniej, plantacji kawy. Kawa tutaj jest pyszna, a cała nasza grupa to kawosze!
Wracamy do hotelu na krótki odpoczynek, a wieczorem wybieramy się pieszo na kolację do centrum miasta.
