Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Dwa noclegi w jednym miejscu na naszej trasie to rzadkość. Na śniadanie jedziemy do miasteczka. Knajpka jest bardzo przytulna. Dobra kawa, wybór dań śniadaniowych. Mamy kilka spraw do załatwienia w mieście, czas na wymianę pieniędzy, drobne zakupy.
Potem odwiedzamy park geotermalny w miasteczku, krótki spacer. Wreszcie jedziemy do nowootwartego parku nieopodal Rotorua. Tu wybieramy najdłuższą opcję: spacer łączony ze wspinaczką.
Widoki są cudne, ścieżki i kolejne punkty widokowe bardzo dobrze opisane. Bardzo to ładnie się prezentuje z kolorami tła. Wszędzie drzewiaste paprocie, wspaniała zieleń. Już po kilku dniach pobytu w Nowej Zelandii wszystkim nam rzuca się tutaj w oczy sterylny porządek. Żadnych papierków, puszek, butelek, nigdzie; ani przy drogach, ani w parkach, w miastach. Jest naprawdę bardzo czysto. I wszyscy wspólnie dbają o porządek.
W jednym z informatorów o Rotorua znajduję informację o nowych miejscach w mieście. Balie z gorącą wodą utopione w zieleni pośród drzewiastych paproci wyglądają zjawiskowo. Jedziemy wspólnie, by sprawdzić, czy rzeczywiście zdjęcia nie są przekłamane.
Okazuje się na miejscu, że fundujemy sobie bardzo miłe popołudnie w balii z gorącą wodą z pięknym widokiem na las. To była bardzo dobra decyzja.
Nad naszym jeziorem tuż za płotem zbliża się zachód słońca. My siadamy zaraz do kolacji, ale mamy jeszcze pomysł na spacer w koronach drzew nocą.
