Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Z samego rana wyruszamy już do Cochin. Najpierw przeprawiły się łódką na drugi brzeg nasze bagaże, a potem my same.
To już ostatni nasz dzień w Indiach. Ten dzień spędzamy każda według własnego upodobania. Niektóre z nas przechadzają się powolnie po Cochin, popijając świeży sok z trzciny cukrowej z limonką, a inne odwiedzają Biennale Sztuki Nowoczesnej.
Są też takie (większość), które wpadają w istny szał zakupowy – trudno się oprzeć…
Prawdziwą furorę zrobiły indyjskie stroje (te bardziej nowoczesne niż sari), które składają się tutaj z tuniki, dopasowanych spodni i szala – wszystko w dopasowanych kolorach i wzorach. Dużym powodzeniem cieszył się też sklep z naturalnymi pachnidłami w olejku – Imran Perfumes na Princess Street – kupiłyśmy olejki o zapachu białej paczuli, lotosu, czy kwiatów Kerali…
Nie zabrakło czasu na kawę i ciacho oraz pogaduchy w klimatyzowanej kawiarni. Wieczór kończymy pyszną kolacją z widokiem na morze.
