Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Dolomity - trekking 24.06-2.07.2023

Co za dzień!


28-06-2023

12 budzików o świcie

Budzimy się na wysokości 2752 m w schronisku Rifugio Lagazuoi.

12 budzików dzwoni o 6:30. Był plan na wspólne oglądanie wschodu słońca, ale ostatecznie żadna z nas nie daje sobie odebrać cennych minut snu.

Wstajemy, ubieramy się i siadamy do śniadania. Jemy pyszną jajecznicę na bekonie, pakujemy plecaki i w 8 osób ruszamy o 7:30 na trasę. 4 z nas jedzą śniadanie nieco później i dłużej mogą nacieszyć się tym miejscem, bo postanowiły zjechać kolejką na dół i taksówką dojechać do schroniska Fanes.

Rześki poranek na szczycie

Dzisiejszy poranek udowadnia nam, że jednak warto było zabrać kurtki, czapki i nawet cienkie rękawiczki. Rozpoczynamy dość trudnym zejściem. Kijki okazują się niezbędne, miejscami bywa ślisko, a kamienie uciekają spod butów.

Trzymamy się razem, robiąc przerwy na zdjęcia. Po drodze trafiamy nawet na śnieg.

Robimy sobie przerwę na drobne przekąski przy maleńkim jeziorku Lech de Lagacio i ruszamy z pozytywnym nastawieniem ku przełęczy Forcella di Lago na wysokości 2486 m n.p.m.

Forcella di Lago

To podejście pokazuje nam, jakie jesteśmy mocne i jak dobrze radzimy sobie nawet z trudnymi podejściami. Kasia proponuje nam doskonały sposób na strome podejście. Polega on na wybraniu dowolnej liczby kroków, np. 50 - 100 - 150 i po ich przejściu zrobieniu przerwy do czasu wyrównaniu oddechu. My wybieramy opcję 100 kroków i w tym fantastycznym stylu docieramy do przełęczy.

Postanawiamy zejść jeszcze odrobinę w dół i zrobić sobie dłuższą przerwę na drugie śniadanie, w które zaopatrzyło nas schronisko Lagazuoi.

Po przerwie ruszamy przez cudną łąkę, na której pasą się krowy z charakterystycznymi dzwonkami. Ukołysane tymi dźwiękami pokonujemy kolejne kilometry. 

A miało być tak pięknie

W międzyczasie otrzymujemy niepokojącą wiadomość, że taksówkarz, który wiezie nasze dziewczyny, nagle zmienił zdanie i oświadczył, że nie dowiezie ich do Fanes tylko do Pederu, które oddalone jest od pierwotnego celu jakieś dwie godziny drogi pod górę.

Biorąc pod uwagę gorszą dyspozycję naszych koleżanek tego dnia, próbujemy wymyślić dla nich inny sposób dostania się do naszego dzisiejszego miejsca noclegowego. 

Rifugio Fanes

Do Rifugio Fanes docieramy w zaskakująco dobrym czasie, jeszcze przed 14. Jesteśmy zachwycone standardem pokoi i mnóstwem detali, dekoracji i smaczków z regionu.

Zajmujemy pokoje i próbujemy bezskutecznie skontaktować się z naszymi koleżankami, które porzucone przez nieuczciwego taksówkarza czekają prawdopodobnie w Pederu. Zarówno one, jak i my jesteśmy w miejscu bez sieci telefonicznej i Internetu.

Postanawiamy z Kasią zejść, a właściwie zbiec szlakiem na dół do Pederu. Mamy tempo najlepszych biegaczy górskich! Zbiegamy ze szlaku i zatrzymujemy przejeżdżającego pick-upa. Uprzejmy pan zgadza się podrzucić nas do schroniska.

Ruszamy i już za drugim zakrętem zauważamy nasze Dziewczyny dzielnie wspinające się na szlaku. Zatrzymujemy się, wysiadamy z auta i biegniemy do nich, pokonując strumień i wspinając się po kamieniach.

Szybko oceniamy sytuację i dzielimy się na dwie podgrupy. Ja podchodzę z Asią do Fanes, a Kasia schodzi z Dominiką, Gosią i Sylwią z powrotem do Pederu — tam poczekają na transport do Fanes.

Szczęśliwie grupa spotyka się już w komplecie jeszcze z lekkim zapasem czasu przed kolacją.

Urodzinowy wieczór

Dzisiaj czeka nas uroczysta kolacja z okazji moich urodzin. Przesympatyczny kelner podaje nam kolację, a po zjedzeniu gasną światła i wybrzmiewa Happy birthday i Sto lat. Na stole pojawia się doskonały sernik z jagodami i urodzinowymi świeczkami.

Dla mnie to wzruszający moment spędzać urodziny w przepięknym schronisku w towarzystwie fascynujących kobiet.

Dziękuję za wszystkie życzenia, urodzinową niespodziankę i przemiły wieczór!

Następny dzień!

Pojechali i napisali: