Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Wstajemy jak na wakacje przystało i po śniadaniu wybieramy się na zwiedzanie Świątyni w Edfu.
Wielka i pięknie zachowana jest największą tutaj i robi na nas zasadnie wrażenie. Mamy niezbyt wiele czasu, bo statek ma swój plan, dlatego wyciskamy każdą minutę jak cytrynę.
Po powrocie na statek mamy czas wolny, który wykorzystujemy albo na zaległości w sieci, albo na czytanie książek. Są i tacy, co się opalają. Popołudniem jeszcze raz schodzimy na ląd, tym razem po to, by obejrzeć Komombo – kolejną piękną, choć już dużo mniejszą świątynię.
Wieczorem galubija party, czyli dyskoteka w rytmach arabskich.
Bawimy się najpierw nieśmiało, ale szybko przejmujemy parkiet, dotrzymują nam kroku w tańcu Włosi. Gdy już nie możemy ścierpieć rytmów arabskich, z pomocą przychodzą polsko-włoskie szlagiery i panowie muszą nas wypraszać z parkietu, bo wcale nie chcemy przyjąć do wiadomości, że to już koniec zabawy.
Najpierw włączają światło, to na nas nie działa, bawimy się dalej. Potem nerwowo i głośno uprzątają nasze stoliki, a na sam koniec wkraczają do akcji z mopem, ale i to nas nie wzrusza.
Buona notte!
