Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Wietnamskie kapelusze, sajgonki, szalone skrzyżowania z tysiącami skuterów w Sajgonie to pierwsze skojarzenia, jakie przychodzą na myśl na słowo Wietnam. Rozpoczynamy naszą przygodę z tym pięknym krajem i na jej zakończenie obrazów/myśli będzie na pewno znacznie więcej.
Spotykamy się na lotnisku Chopina późnym popołudniem. Dla większości z nas podróż rozpoczęła się już znacznie wcześniej, bo zjeżdżamy się z Wrocławia, Poznania i Gdańska. Grupa jak zawsze kameralna, więc od razu załapujemy miły kontakt i z optymizmem patrzymy na nadchodzące dni.
Najpierw krótki lot do Stambułu. 2.5 godzinki mijają szybko. Potem sprawnie przechodzimy przez lotnisko i wsiadamy do kolejnego samolotu. Tym razem lot do Hanoi trwa już dłużej- 9 h, ale że lecimy w godzinach nocnych, mamy poczucie, że lot trwał znacznie krócej.
