Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Wietnam 6-22.11.2023

Sapa


09-11-2023

Wczesny poranek

Pociąg mozolnym ruchem posuwa się naprzód. Po ruchach przedziałów można odczuć, że wzbijamy się w górę i jedziemy przez teren górzysty. Za oknem jeszcze ciemno, zegarki wybijają godzinę 5:30. Powoli zażywamy porannej toalety i przygotowujemy się do opuszczenia naszego klimatycznego środka transportu.

Punktualnie o 6 docieramy do Lao Cai. Pomimo wielu obaw, podróż nocnym pociągiem okazuje się niezapomnianym i jakże miłym doświadczeniem. 

Opuszczamy dworzec i rozpoczynamy nasz nowy dzień od śniadania. Następnie wsiadamy w busik i  kierujemy nasze kroki do granicy z Chinami. Lao Cai znajduje się kilka kilometrów od przejścia granicznego. Dojeżdżamy do granicy, gdzie spoglądamy na rzesze Wietnamczyków i Chińczyków, pospiesznie zmierzających przez most dzielący oba Państwa.

Chiwas w ofierze

Następnie udajemy się w odwiedziny do świątyni poświęconej bóstwom biznesu. Tu największym zaskoczeniem staje się fakt, że na ołtarzach jako ofiary składane są kilkunastoletnie alkohole (np. 18-letnia whisky Chiwas). Wierzymy, że takie ofiary muszą przynieść tylko pozytywny skutek.

Następnie jedziemy na jedno z lokalnych targowisk, gdzie w dniu dzisiejszym odbywa się market mniejszości etnicznych.  Każdego dnia targ ma miejsce w innej miejscowości. Dzisiejszy (czwartkowy) nie należy do największych, ale daje nam odczuć lokalny klimat miejsca i ludzi. Napotykamy głównie ludność z plemienia H'Mong.

Co najważniejsze wszyscy (zarówno sprzedający, jak i kupujący) są bardzo przyjaźni, uśmiechnięci i jako turyści nie czujemy się tu odizolowani, ani niechciani. Poznajemy stroje, oglądamy sprzedawane wyroby, próbujemy kukurydzianej i ryżowej wódeczki (ta pierwsza znacznie mocniejsza).

Na koniec istnieje opcja skorzystania z targowego fryzjera, którego dział zajmuje dużą część marketu. Niestety żaden z uczestników nie podejmuje wyzwania.

Następnie spacerujemy po wiosce, gdzie zostajemy zaproszeni do jednego z domostw, gdzie przesympatyczna para pokazuje nam kawałek swojego życia. 

Sapa

Po takich wrażeniach wracamy do Lao Cai na lunch, a stamtąd udajemy się do celu naszej wyprawy - wysokogórskiej miejscowości Sapa. Miasto położone jest w pasmie gór Hoang Lien Son, a jego najwyższym szczytem jest Fan Si Pan (3143 m). Góra, która jest najwyższym szczytem Wietnamu, jak i Indochin. Niestety, gdy dojeżdżamy do Sapa, szczyt spowija gruba warstwa chmur. Wtedy jeszcze nie wiemy, że uda nam się stanąć na jej szczycie.

Po szybkim odświeżeniu w przepięknym, klimatycznym hotelu udajemy się na spacer po mieście. Sapa jest miejscem bardzo turystycznym, założonym przez Francuzów na początku XX wieku. Miała pełnić funkcję kurortu górskiego, który umożliwia złapanie oddechu od wysokich temperatur wietnamskich nizin. Taką też funkcję pełni do dnia dzisiejszego, a więc już ponad 120 lat. Ponieważ znajduje się na 1600 m n.p.m., temperatura jest tu znacznie niższa, a dzięki temu warunki do funkcjonowania bardziej sprzyjające.

Samo miasteczko bardzo rozwinęło się w ostatnich dziesięcioleciach, a wszystko oczywiście dzięki przybywającym tu turystów. Niezliczona liczba restauracji, sklepów, salonów masaży. W godzinach wieczornych wszystko pięknie podświetlone i klimatyczne. 

Wieczó w Indigo

Wieczór kończymy pyszną kolacją w lokalnej restauracji Indigo, której nazwa nawiązuje do głównego barwnika stosowanego przez najliczniejszą grupę etniczną - Hmong. Kolacyjkę uprzyjemniamy lokalnym trunkiem ryżowym i udoskonalamy wietnamskie metody wznoszenia toastów!


Następny dzień


Pojechali i napisali: