Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Tylko czwórka odważnych i ja ruszamy do jaskini Hoq. A szkoda, bo miejsce cudowne. Zapowiada się kolejny upalny dzień i to najczęściej odstrasza turystów przed wejściem. Mamy wcześniejsze śniadanie, choć pozostali, zamiast spać, jak się zarzekali, już także spacerują po plaży albo siedzą przed namiotami.
Nikt jednak więcej nie dołącza i jedziemy sami pod jaskinię. Dotychczasowy rekord wynosił 1 godzinę i 5 minut, pobijamy go dzisiaj o jakieś 2 minuty i szybko jesteśmy w jaskini. Super, bo jesteśmy sami i możemy w swoim tempie przyglądać się kolejnym formacjom bez żadnego problemu.
Niech żałują ci, których tu dzisiaj z nami nie ma, bo jaskinia robi wielkie wrażenie. A przy naszym tempie zdążyliśmy wrócić grubo przed lunchem.
Krótka przerwa i jedziemy na najdalej na wschód wysunięty cypelek, tu gdzie spotykają się wody Oceanu Indyjskiego i Morza Arabskiego. Pamiątkowe zdjęcia, trochę muzyki, wizyta przejazdem w wiosce. Koniec zwiedzania, teraz już tylko odpoczynek w namiotach i zero stresu.
Jakoś czas wylotu wisi już w powietrzu. Po wspólnym jedzeniu zapraszamy na dywan naszą ekipę. Podzieliliśmy się wcześniej między sobą rolami, kto komu wręcza napiwki. Kilka miłych słów o każdym z naszych opiekunów, pieniądze, uścisk dłoni.
