Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Poranek dla tych, którzy chcą jeszcze raz wejść do wody na snorklowanie. Danusia ma marzenie, by zanurkować z butlą i to właśnie ten dzień. Umówione jesteśmy na 6:00 wraz z dive masterem. Oczywiście spóźnia się dobre 15 minut, ale nie odpuszczamy. Potem ubieranie się, dopasowywanie sprzętu, itd. Trochę to trwa. Jeszcze ostatnie poprawki przed wejściem do wody i wreszcie udaje się nam stanąć na brzegu i dopingując dodać Danusi otuchy.
Po niecałej godzinie Danusia wychodzi z wody, a my już z daleka wiemy, że było warto, bo uśmiechnięta jest od ucha do ucha.
Szybkie śniadanie na wynos i jedziemy dalej. Dzisiaj kolejna atrakcja wyspy, czyli Kanion Kalishan. Tu można popływać. Potrzebujemy tylko słońca, by wyostrzyły się kolory wody. A niebo jak na złość zaciągnięte na dobre. Mamy jednak zapas czasu i siedzimy tak długo, aż gęste chmury przesuną się znad kanionu. Udaje się i widzimy kanion w całej okazałości!
Podejście nas trochę wykańcza, jesteśmy mokrzy jak szczury. Odpoczywamy chwilę, po drodze zatrzymujemy się przy drodze, gdzie dzieciaki pokazują kameleony, a potem już prosto na wschodni kraniec wyspy na najpiękniejszą plażę Arher.
Po drodze obowiązkowo krótki stop w muzeum.
Widoki są tak piękne, że nie możemy odmówić sobie przyjemności zrobienia zdjęć. Piasek nadmuchiwany z wody na skały tworzy tutaj wielkie i białe wydmy, które wyglądają niesamowicie.
Do obozowiska dzieli nas żabi skok. Pod skałami z widokiem na ocean mamy już rozłożony stół i namiot. Pyszny lunch, a po nim czas wolny na kąpiele i spacery po plaży.
Wieczorem szisza, śpiewy, bębny. Przychodzą do nas jak zwykle inni kierowcy, robi się nas całkiem spora gromadka.
Niebo ciemniejsze, bo księżyca ubywa, gwiazdy na wyciągnięcie ręki, jest pięknie.
