Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Tunezja 25.04-5.05.2024

Kartagina, La Marsa, Sidi Bou Said


26-04-2024

Kartagina

Czas na śniadanie, które okazało się iście królewskie. Godzina różnicy względem czasu w Polsce dała nam sporo luzu rankiem. Bez basenu się nie ruszamy. Pierwszy punkt programu to Kartagina, która okazała się kompleksem w pięciu aktach. Trochę tu, trochę tam. Udało się nam zwiedzić wszystko. A w największym kompleksie przy termach złapał nas nawet przyjemny wiosenny deszczyk, po nim niebo już się przejaśniło i zrobiło niebieskie.

Wszyscy nam bardzo serdecznie pomagali na trasie, wskazując odpowiednie miejsca do zwiedzania, przemiła policja.

La Marsa

Po Kartaginie ruszyliśmy do La Marsa, bo tam miały być pyszne lody i były, a poza tym znalazłam namiary na restaurację serwującą typowo tunezyjskie dania.

Restauracja była i owszem, ale ostatecznie wybraliśmy lokal na ulicy tuż obok, serwujący typowy street food, spróbowaliśmy miejscowych kanapek z tradycyjnym nadzieniem oraz smażonych pączków nadziewanych wytrawnym farszem, zwanych tutaj frikassami.

Pan kucharz miał wielką frajdę z patrzenia na nas objadających się smakołykami. Od razu przy naszych krzesełkach ustawionych pod drzewami na placu głównym pojawiały się też koty, których jest tutaj bardzo dużo.

Dostaliśmy w prezencie chipsy domowej roboty. Pyszny wybór miejsca na lunch. Na deser lody i droga dalej do Sidi Bou Said.

Sidi Bou Said

Tu parkujemy na samym placu głównym pod muzeum i zaczynamy wspinaczkę po stromych i wąskich uliczkach miasta do centrum turystycznego. Jest tak, jak opisywano w przewodnikach: piękne białe domy z niebieskimi drzwiami i oknami. Wspaniałe kolorowe kwiaty i mnóstwo dobroci dla turystów: sklepiki, galerie, kawiarnie. W jednej z nich rozsiadamy się, podziwiając widok i zmawiamy słynną w Tunezji herbatę miętową oczywiście słodką z orzeszkami pinii. Wprawdzie zamiast pinii są migdały, ale podobno chodzi generalnie o orzechy.

Bardzo malownicze miasteczko, docieramy do krańców uliczki turystycznej. Zawracamy.

Uczta rybna

W Tunisie robimy sobie krótki odpoczynek, a wieczorem jedziemy do portu na ucztę rybną. Wczoraj nie byliśmy pewni, czy to może przypadek w tamtej restauracji, że jedzenie wydaje się nam bardzo korzystne cenowo. Teraz już wiemy, że ryby i owoce morza też są dla nas naprawdę w dobrych cenach. Kuchnia wspaniała, syta, porcje gigantyczne i niestety wszystko doprawione na ostro. Dzieciaki jakoś z tego wybrną, my dajemy radę.


Następny dzień


Pojechali i napisali: