Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Wstajemy jak zawsze o świcie. Śniadanie jest pyszne. Dzisiaj czeka nas zejście w dół do jeziora di Braies. Cieszymy się, że nie będzie przewyższeń, bo jesteśmy już zmęczone i mamy nadzieję na prosty odcinek.
Nic bardziej mylnego. To nie jest łatwa i przyjemna ścieżka jak wczoraj, ale mocne zejście wymagające skupienia i uwagi. Trzeba być ostrożnym. Robimy odstępy i rozważnie stawiamy każdy kolejny krok. Widoki są jednak nieziemskie. Pogoda dopisuje, a plecaki z godziny na godzinę wydają się coraz cięższe, a buty coraz mniej wygodne.
Mimo wszystko, gdy docieramy do celu, wiele z nas czuje smutek i żal, że to już koniec tej niezwykłej górskiej wędrówki. Początkowo czujemy się jakoś nieswojo wśród tłumów ludzi, którzy przyjeżdżają tu z całego świata, chcąc zobaczyć szmaragdowe jezioro w Dolomitach.
Postanawiamy posilić się w tutejszym barze i zjeść drobny lunch z widokiem na Lago di Braies. Za chwilę jedziemy już na kolejny etap naszej wycieczki.
Szybki prysznic po warunkach schroniskowych to dla nas nie problem. Pół godzinki po zameldowaniu jesteśmy gotowe na degustację. Krótkie oprowadzanie po piwnicach i siadamy przy stole wśród setek butelek tutejszych win. Mamy możliwość spróbowania 3 rodzajów win, dwóch białych i jednego różowego. Zadania są podzielone, ale każda z nas może kupić sobie i zabrać do domu takie, które najbardziej przypadło jej do gustu.
Następnie czeka nas wyśmienita kolacja pełna niespodzianek. Z okazji urodzin Weroniki na koniec podany zostaje pyszny tort, śpiewamy sto lat i wspólnie kończymy wieczór, spacerując po winnicy.
