Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Kolejny dzień naszej etiopskiej przygody zaczęliśmy od wycieczki do wodospadów Nilu Błękitnego. Wśród lokalnej społeczności są nazywane „Dym Nilu” lub „Dymiąca woda”.
Wodospady składają się z czterech osobnych strumieni i najbardziej imponujące są ze względu na ilość wody, jaka się tu przelewa, przede wszystkim w porze deszczowej.
Na początku czekała nas blisko godzinna wspinaczka, im wyżej, tym piękniejsze widoki jawiły się naszym oczom. Bryza, która powstawała ze spadającej wody dawała niesamowite orzeźwienie. W trakcie spaceru mijaliśmy mieszkańców lokalnych wiosek bardzo serdecznie nas witających i pozdrawiających.
Po lunchu i wypiciu wyśmienitej kawy ruszyliśmy dalej, nad jezioro Tana. Powstało ono blisko 20 mln lat temu w wyniku erupcji lawy. Znajduje się tu ponad 36 wysepek. Wsiedliśmy z lokalnym przewodnikiem do wynajętej specjalnie dla nas łodzi i udaliśmy się w godzinny rejs do klasztoru Ura Kidane Mihret. Jest on uznawany za najpiękniejszy kościół w regionie Tany. Kościół został wybudowany w XVI wieku, jego wnętrze zdobią niesamowite malowidła wykonane na płótnie, które są następnie „przyklejone” do ścian świątyni. Wspomniane obrazy opowiadają historie z Biblii oraz etiopskie przypowieści, które do tej pory nie były nam znane.
Dzień zakończyliśmy kolacją w naszym hotelu.
Jutro kolejna podróż, do Gondar.
