Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Dziś wyruszyłyśmy w balijskie góry. Tak, tak, Bali, choć kojarzy się raczej z plażami to nade wszystko wyspa górzysta, ze świętą górą Agung w sercu Wyspy.
My odwiedziłyśmy Świątynię Wody nad górskim jeziorem Beratan. I… przywitała nas wodą! Woda w jeziorze. I potężna ilość wody z nieba…
Kolorowe parasole, chwilami na boso, z dłuższym przystankiem na kawę i świątynią oglądaną spod daszku kawiarni… I uśmiechem. Nieustannym uśmiechem.
Bali podoba nam się bardzo także w deszczu.
A w drodze powrotnej zatrzymałyśmy się przy malutkim przydrożnym straganiku, by popróbować owoców prosto z ogrodu. Durian, tutejszy smakołyk o międzynarodowej sławie smrodliwca okazał się wcale nie taki zły, a niektórym z nas posmakował. Smoczy owoc, jackfruit wyśmienite, a mango… jedne z najlepszych w życiu. I Balijka o niezwykłej urodzie, szczęśliwa, że mogła nas tak ugościć.
Po drodze jeszcze wyjątkowo aromatyczna kawa i wracamy do siebie.
