Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Nowa Zelandia 4-25.11.2025

Głazy Moeraki


23-11-2024

Baldwin Street

Przed pożegnaniem z Duendin jedziemy zmierzyć się z najbardziej stromą ulicą na świecie - Baldwin Street, której nachylenie to 35%. Podchodzimy na sam jej koniec - od rana jest to całkiem niezły wyczyn - i dobry rozruch na początek dnia. Sami nie możemy zdecydować, czy bardziej wymagające jest wejście, czy zejście... 

Podróżujemy już dzisiaj do Christchurch - by tam spędzić ostatnią noc w Nowej Zelandii. 

Wybrzeże Pacyfiku

Wybrzeże Pacyfiku jest zróżnicowane krajobrazowo - nie brakuje tu pięknych plaż i stromych klifów, na wielu z nich można spotkać foki. Taki właśnie dzisiaj mamy przystanek- idziemy w mocnym wietrze na jeden z niewielkich klifów obserwować foki. Tym razem zadziwiły nas, leżąc na trawie i na ścieżkach - odpoczywały, spały albo leniwie podnosiły głowy, węsząc w powietrzu, po czym obracały się na drugi bok i zasypiały. Inne pokazały, kto jest panem zajmowanej skały i terytorium. Niesamowite doświadczenie być tak blisko natury, czuć się jej częścią z akceptowaniem wszystkich jej reguł.

Trochę nas przewiało, więc jedziemy na szybką kawę do małej miejscowości po drodze. Kawa jednak okazała się nieco dłuższa, bowiem na nabrzeżu była już otwarta smażalnia ryb - oferująca ryby z dzisiejszego połowu oraz homary.

Na lunch jeszcze trochę wcześnie, ale mimo tego skusiliśmy się na te przepyszne dary morza, jedząc je z widokiem na molo oraz zatokę, z zacumowanymi kutrami. 
Na naszej trasie - kilka minut od lunchu jest plaża Moeraki ze słynni okrągłymi głazami - jedne to całe kule, inne przypominają skorupę żółwia.

Moeraki 

W legendach Maorysów głazy Moeraki to fragmenty koszy na węgorze wyrzucone z legendarnego statku. Pochodzenie tych formacji cały czas jest przedmiotem badań geologów. Generalnie to muł, szlam, drobnoziarnista glina i ił zlepione ze sobą kalcytem, który tworzy charakterystyczne spoiwo.  Dajemy sobie chwilę na spacer po plaży i zamoczenie stóp w oceanie- woda w Pacyfiku nie jest zimniejsza niż w Bałtyku, więc korzystamy z tej chwili. 

Przed nami jeszcze kawałek drogi, gdyż zdecydowałam się nie pojechać prosto do Christchurch. Wjeżdżamy z głównej drogi półwysep, który nie jest niczym innym jak zatopionym w oceanie ogromnym wygasłym wulkanem, by dotrzeć do jedynego francuskiego miasteczka w Nowej Zelandii. Przejeżdżamy całą kalderę krętymi drogami, przepiękne zatoki wbijają się w stare zbocza góry.

Docieramy do Akaroa na kolację w jednej z restauracji przy zatoce. Pyszne jedzenie - owoce morza, zielone muszle, ryby. Mamy tylko niewielką chwilę na krótki spacer przed jedzeniem, a szkoda, bo warto by było zostać tu na dłużej…


Następny dzień


Pojechali i napisali: