Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Wietnam 20.11-5.12.2024

Kompleks My Son i Ho Chi Minh


30-11-2024

My Son

Dzisiaj kolejny lot. Najpierw czeka nas jednak ostatni punkt programu w Centralnym Wietnamie - kompleks świątyń My Son. Są to okazałe świątynie z czasów panowania Czamów, głównie z VII - XI wieku. Czamowie zamieszkiwali te tereny przed napływem Wietnamczyków. Nie jest to jedyna pozostałość tej grupy - inne świątynie możemy podziwiać, chociażby w Laosie, ale również w Kambodży (m.in. Angkor Wat). 

Kompleks My Son został po raz pierwszy odkryty i zbadany przez Francuzów w XIX wieku. Wietnamczycy po dziś dzień uważają, że w trakcie okupacji Francuzi zabrali ze świątyń cenne posągi i złote elementy. Zrobili jednak również coś dobrego - zajęli się konserwacją My Son, stworzyli plany i zabezpieczyli teren. 

Burzliwe czasy przyszły z nadejściem wojny wietnamskiej. W trakcie ofensywy Tet, na tereny świątyń Amerykanie zrzucili bardzo dużo bomb. Cześć z nich zniszczyła świątynie bezpośrednio, a część uderzyła w ziemię obok, niszcząc je pośrednio. Na skutek ruchu ziemi i zmniejszenia stabilności podłoża, wraz z upływem lat część świątyń zaczęła "zatapiać się" w grunt.

Od końca wojny, archeolodzy i naukowcy zajmują się konserwacją kompleksu. Pod koniec lat 80. W ochronę świątyni zaangażował się Kazimierz Kwiatkowski, którego ponik oglądaliśmy wczoraj w Hoi An. 

Po zwiedzaniu ruszamy na szybki lunch w okolicach Da Nang. Nie chcemy spóźnić się na nasz samolot, dlatego dania zamawiamy jeszcze w trakcie drogi. 

Jedzenie jest przepyszne! Szkoda, że mamy tak mało czasu, żeby się nim w pełni nacieszyć.

Lot na południe

Na lotnisko docieramy w idealnym momencie. Mamy czas, żeby nadać bagaż, przejść przez stanowisko ochrony i znaleźć naszą bramkę. 

Lot na południe do Ho Chi Minh jest krótki. Zaledwie 1,2 h. 

Docieramy do miasta. Przedzierając się busem przez korki, mamy okazję po raz pierwszy zobaczyć, czym jest "sajgon" w Sajgonie (inaczej mówiąc - w Ho Chi Minh). 

Wieczorem wychodzimy na kolację. Idąc w stronę restauracji, zauważamy lokalny targ nocny i postanawiamy zostać.

Cała grupa kupuje coś na straganach i spotykamy się przy jednym stoliku. 
Jemy jak prawdziwi Wietnamczycy!

W trakcie powrotu do hotelu wypatrujemy małych uliczek, które pozwolą nam złapać oddech pośród zgiełku i niekończącej się fali skuterów. 

Całe szczęście w pokojach panuje spokój i cisza - idealnie, żeby wypocząć.


Następny dzień


Pojechali i napisali: