Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Wietnam 20.11-5.12.2024

Czas na Deltę Mekongu!


01-12-2024

Cai Be

O poranku jedziemy w tą egzotyczną część Wietnamu. Jak tylko wyjeżdżamy z Ho Chi Minh, możemy podziwiać intensywnie zielone pola ryżowe i inne plantacje. Co chwilę ktoś wykrzykuje w autobusie: O! Palmy kokosowe! Patrzcie! Bananowce! A tu plantacja smoczych owoców! Widzimy również wiele innych upraw, w tym plantację lotosów. 

Na ochach i achach upływa nam 2,5 h podróży.  Docieramy do Cai Be, małego miasteczka w Delcie rzeki Mekong. 

Przesiadamy się na łódkę

Nasz pierwszy przystanek to plantacja owoców. Mamy okazję poznać egzotyczne gatunki naszych rodzimych jabłek - mleczne czy różane. W żadnym wypadku nie przypominają jednak jabłek w naszym rozumieniu. Kształt mają inny, skórkę mocno świecącą, a mleczne jabłko oprócz okrągłego kształtu i fioletowego koloru skórki (jak w marakui), ma w środku jedną czarną dużą pestkę i puszcza mleczny sok. 

Akurat jest sezon na jackfruity oraz guawy, dlatego w przerwie raczymy się świeżymi owocami prosto z drzewa. W jednym ogrodzie mamy okazję natrafić na duriany. Mamy szczęście, ponieważ sezon na te owoce już się skończył!

Hamak z bananowca

Z plantacji wyruszamy zobaczyć, w jaki sposób wyplatane są naturalne hamaki z włókna bananowca. Stworzenie jednego hamaka zajmuje ok. 2 tygodni i a sam hamak potrafi wytrzymać 4-5 lat! Cena szokuje nas jednak najbardziej - tylko 20 dolarów! Gdyby nie objętość i mało miejsca w walizkach, pewnie kupilibyśmy po jednym!

Wracamy na łódkę! 

Kolejny przystanek jest ekscytujący! Trafiamy do fabryki papieru ryżowego, cukierków kokosowych oraz preparowanego ryżu. Prawie wszystko wykonuje się tu ręcznie. Cukierki przypominają polskie krówki, ale mają nieoczywiste smaki jak: orzeszki ziemne, liście pendantu czy... durian. 

Wiele radości sprawia nam próbowanie swoich sił podczas mieszania preparowanego ryżu.

 Wszystko robi się nad ogniem. 

Po "fizycznej pracy" zasługujemy na lunch. Mamy okazję spróbować typowej dla Mekongu ryby - słonie ucho. Jest pyszna, zawijana w świeży papier ryżowy z sałatą i ananasem.

Na deser dostajemy rambutan. Kudłate kulki przypominają trochę znane nam lichi. 

Czas wracać do Sajgonu

Objedzeni po lunchu, ucinamy sobie popołudniową sjestę w autobusie. Będąc już w mieście, prosimy, żeby kierowca wysadził nas przy lokalnym markecie. Do hotelu wrócimy sami spacerem. 

Mamy dzisiaj dzień próbowania egzotycznych owoców, dlatego kupujemy mangostany i... duriana. Duriana zjadamy prawie od razu po wyjściu z targu, żeby zapach się za nami nie ciągnął. W hotelu i tak nie będziemy mogli go spróbować, ponieważ w większości publicznych budynków jest zakaz wnoszenia duriana. 

Emocji jest co niemiara, a każdy ma do tego owocu inny stosunek.

Mangostany próbujemy, będąc już w hotelu. Po obfitym lunchu zastępują nam one kolację. Nadal czujemy się objedzeni, więc czas rozprostować nogi i odpocząć


Następny dzień


Pojechali i napisali: