Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Namibia 21.11-3.12.2024

Łączy nas piłka


30-11-2024

Czas na nas

Opuszczamy naszą Lodge. Bardzo nam się tu podobało, a kuchnia bardzo nam smakowała. Cieszy nas wiadomość, że możemy tu zostać nawet 15 minut dłużej.

Dzisiaj mamy ważne spotkanie. Nasz przewodnik John jest właścicielem klubu piłkarskiego, o czym dowiedziałam się od Agnieszki, Pilotki, która niedawno przemierzała z Nim i z grupą Namibię. Chcąc przywieźć dla nich coś konkretnego, skontaktowałam się z przewodnikiem przed przylotem, pytając, co mogłoby im przydać się najbardziej.

Piłka łączy

Padło na nowe stroje do gry. 22 chłopców w rozmiarach X i XL, kolor pomarańczowy, czarne szorty i koniecznie logo na piersi. Klub Piłkarski Ombutu specjalnie dla nas pokonać miał dzisiaj 350 km wypożyczonym busem, by przy głównej drodze pod drzewem poznać nas - grupę swojego Szefa.

My zdążyliśmy jeszcze wpaść na kawę, i zrobić mini zakupy w znanym nam już sklepie.

Na trasie wypatrywaliśmy busa, którym jechali chłopcy. Złapaliśmy się w połowie trasy, szukaliśmy wspólnie miejsca z kawałkiem cienia.

Znaleźliśmy mini zajazd i wielkie drzewo. Z busa wylali się niebiescy chłopcy, uśmiechnięci, choć odrobinę nieśmiali. Była przemowa, list dziękczynny, prezentacja władz klubu oraz czołowych zawodników w tym najmłodszego i najlepszego.

Wspólne zdjęcie w starych strojach, potem prezenty i zdjęcie w nowych strojach. Chłopcy zademonstrowali nam też swoją cieszynkę, a potem zrobili rundę wokół autobusu.

Wymiana uścisków dłoni i wspólne pożegnania. To był wzruszający moment dla obu stron. Ponieważ udało się zorganizować sparing w małej miejscowości nieopodal, rozjechaliśmy się w dwie strony. My dalej na safari, a klub piłkarski na mecz.

W drogę

Jeszcze długo w busie rozprawialiśmy na temat spotkania i wymienialiśmy pomysły, jak możemy ich wspomóc na przyszłość.

Dotarliśmy do naszej lodży z wielkimi przygodami. Najpierw widzieliśmy przy drodze czmychające na prawo i na lewo całe rodzinki guźców, potem oryksy, które przestraszone i zaskoczone biegły długo wzdłuż płotu szukając miejsca do ucieczki.

Wreszcie wypatrzyłam w krzakach sylwetkę dumnie kroczącego lwa. Zachwytom i radości nie było końca. Moje spostrzeżenia się potwierdziły, za płotem był na pewno lew i kilka lwic. Zwierzaki ucztowały nad powalonym oryksem. Nasz przewodnik pozwolił nam wysiąść i zbliżyć się do ogrodzenia. Niestety widok nie był zbyt dobry, bo krzaki były bardzo niskie.

Wiemy jednak, że lwy aż tak szybko nie zmieniają położenia gdy jedzą, zatem liczyliśmy, że spotkamy je po obiedzie.

Lunch, choć zamówiony wcześniej musiał i tak chwilę poczekać.

Ku naszemu zaskoczeniu, zamieszkamy dzisiaj w namiotach stacjonarnych. Mamy w nich łazienkę, ubikację, pokój, a nawet wyposażoną kuchnię. Nie mamy zbyt wiele czasu, by się pogościć, bo jedziemy na safari.

Safari musi być

Oczywiście od razu zaczynamy od lwów. Są daleko w krzakach i musimy się nieźle natrudzić, żeby podjechać na tyle blisko, by móc je zobaczyć dokładnie.

Otaczamy je trochę i udaje się nam zobaczyć z bliska lwa, a w krzakach nieopodal lwicę i młode.

Potem jeszcze są antylopy, żyrafy z młodymi, mamy także perliczki i piękny zachód słońca w suchym korycie rzeki. Na kolację najlepsza wołowina na trasie.

Potem już tylko gwiazdy i spanie, jutro chcemy rano, bardzo rano, wstać na safari.

W nocy temperatura w namiotach spadnie do 16 stopni. Już wiemy, dlaczego i po co w namiotach są dość grube kołderki. Za to spać będą wszyscy bardzo dobrze.


Następny dzień


Pojechali i napisali: