Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Dzisiaj nie mamy żadnych planów oprócz relaksu. Każdy robi to, na co ma ochotę.
Pierwszy raz w trakcie naszej podróży nie musimy nastawiać budzika, więc wstajemy późno.
Na śniadaniu jest mnóstwo różnych pyszności i nie wiemy czego spróbować jako pierwsze.
Kończy się na tym, że spędzamy prawie 1,5 h jedząc śniadanie.
Korzystamy z basenów, plaży i pozostałych udogodnień hotelu.
W porze lunchu umawiamy się na pobliskie molo, gdzie jemy pozostałe z wczoraj owoce.
Hotel jest przepiękny, pokoje przestronne. Z basenów możemy obserwować morze. Dodatkowo organizowanych jest wiele aktywności - od różnych zajęć sportowych w ciągu dnia po kino wieczorami. Trudno zdecydować, z czego skorzystać najpierw, tym bardziej że jutro już wyjeżdżamy.
Wieczorem umawiamy się na wspólną pożegnalną kolację. Jak to my, wolimy zjeść gdzieś lokalnie niż w restauracji hotelowej, dlatego wybieramy się na odkrywanie okolicy.
Wiele inwestycji blisko hotelu, dopiero się otwiera, dlatego nie mamy za dużego wyboru. Trafiamy na restaurację z owocami morza i rybami. W lokalu lata dużo różnych robaków, ale to dlatego, że lgną do światła. Jesteśmy już zaprawieni, dlatego robale nas nie odstraszają i decydujemy się zostać. Strzał w dziesiątkę! Jedzenie jest przepyszne i robione na świeżo!
Podczas kolacji podsumowujemy czas spędzony w Wietnamie.
Jutro już wyruszamy w drogę do domu... Oj, będziemy tęsknić.
