Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Namibia 21.11-3.12.2024

Smakołyki na safari


02-12-2024

Plemię San

Wstajemy i wyruszamy do naszej ostatniej lodży. Przed nami jeszcze wizyta u plemienia San. Buszmeni przesiedlili się tutaj na potrzeby turystów, oryginalnie pochodzą z terenów pustyni Kalahari.

Podejmuje nas dwóch mężczyzn, jak się okazuje młodziak i jego wujek. Wprowadzają nas w historię ludu San. Pod skałą w cieniu siedzi sporo kobiet i dzieciaków. Te zupełnie najmłodsze, korzystając z okazji, popisują się przed nami, biegają, podrygują, chowają się pod pachę mamy. Są i takie, które mimo tego, że już samodzielnie chodzą, cały czas piją mleko mamy. Umiejętnie wygrzebują pierś mamy, choć nie do końca jesteśmy pewni, czy na pewno do końca własnej i ciumkają mleko wywracając sielsko oczami.

Ogień i polowanie

Nasi przewodnicy pokazują nam, jak rozpalają ogień, podobnie jak Lud Damara. Potem ciekawy pokaz pozyskiwania włókien z roślin na liny i sznurki.

Wreszcie idziemy razem na polowanie. Panowie uzbrojeni w łuki i strzały poruszają się naprawdę bezszelestnie. Pokazują nam z daleka dzikie zwierzę, zasadzają się na nie i oddają strzały.

Na sam koniec pobytu są obowiązkowe występy taneczno-wokalne. A i koniecznie zakupy. Stragany tutaj wyglądają wyjątkowo. Bransoletki, naszyjniki, małe rzeźby wyeksponowane są na krzakach i suchych gałęziach.

Czas w drogę

Na sam koniec przygotowałam niespodziankę. Zatrzymujemy się w lodży, w której mamy bliskie spotkanie ze zwierzętami. Najpierw lunch, a za niskim płotkiem oglądane z bardzo bliska elandy, czyli największe antylopy w Afryce oraz zebry.

Już się nam bardzo podoba, a to dopiero początek.

Wybieramy się na popołudniowe safari z przewodnikiem z lodży. Naszym celem są słonie, znajdujemy je w suchym korycie rzeki. Mamy dla nich kostkę trawy, którą natychmiast porywa jeden z nich i ucieka z nią zawiniętą w trąbę. Pozostałe słonie podążają za nim, rarytas taka zielona podsuszona z lekka trawa.

Smakołyki na safari

To nie koniec przysmaków, w każdym aucie jest worek z fasolą, która smakuje im równie dobrze. Nie możemy się od nich opędzić, długą giętką trąbą starają się wyłuskać jak najwięcej nasion z naszych worków.

Ależ mamy radochę, są tak blisko nas, wielkie zwierzęta a poruszają się z taką gracją.

Kiedyś musimy się z nimi pożegnać. Ruszamy dalej i znajdujemy nosorożce. Tych jest aż osiem i to blisko nas.

To nadal nie koniec dzikich zwierząt, po drodze spotykamy się oko w oko z żyrafą, potem są zebry, gnu a na koniec hipopotamy.

Jesteśmy zachwyceni miejscem

Wisienką na torcie będzie karmienie najpierw geparda, a potem zwierzaków, które ochoczo przychodzą na wieczorne karmienie do oczka wodnego.

Nic tylko siedzieć i patrzeć. Nikomu z nas się nie śniło głaskać nosorożce po ich długich rogach.

Podczas kolacji pożegnalnej dziękujemy naszemu lokalnemu opiekunowi, dzięki któremu ta trasa była wyjątkowa.

Rozchodzimy się leniwie do domków. Zielona noc przed nami.


Następny dzień


Pojechali i napisali: