Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Dzisiaj wyruszamy w drogę powrotną do domu. W planach mieliśmy zwiedzanie Sajgonu, ale tak nam się podoba nad morzem, że decydujemy się zostać kilka godzin dłużej na plaży. Do miasta jedziemy wczesnym popołudniem.
Drogę umilają nam dyskusje o zawiłościach języka wietnamskiego. Pierwszy przystanek - targ Ben Thanh.
Targ znajduje się w samym centrum miasta i jest idealnym miejscem, żeby zakupić ostatnie pamiątki i wydać ostatnie dongi (wietnamska waluta).
Z targu wyruszamy do supermarketu. Trzeba kupić wietnamską kawę, słodycze, papier ryżowy, przyprawy do zupy pho. Kuchnia wietnamska tak nam posmakowała, że chcemy odtworzyć jak najwięcej jej dań w domu. Najłatwiej zaopatrzyć się w potrzebne składniki jeszcze w Wietnamie.
Na koniec raczymy się jeszcze wietnamskimi lodami o smaku taro, fasoli i duriana.
Nie zostaje nam teraz nic innego jak pożegnać się z Tomem (kierowcą) i Jerry'm (przewodnikiem). Podziękowaniom i miłym słowom nie ma końca. Dobrze spędziliśmy nasz czas w Wietnamie - zobaczyliśmy wiele niesamowitych miejsc, poznaliśmy nowe smaki i nauczyliśmy się sporo.
Czas wsiadać do samolotu i powiedzieć "Goodbye Vietnam". Będziemy to miejsce wspominać bardzo ciepło. Nie tylko przez widoki i kuchnię, ale przede wszystkim przez naszą grupę, która bardzo się zżyła. W końcu to ludzie, którzy stają się nam bliscy, tworzą prawdziwą atmosferę wyjazdu. Spędziliśmy ze sobą 16 dni i większość z nas czuje niedosyt. W grupie już pojawiły się rozmowy, gdzie wybrać się na kolejną wspólną wyprawę.
