Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Dzisiaj zaczynamy dzień od spaceru uliczkami Swakopmund. Słusznie wielu z nas porównuje to miasteczko do polskiego Świnoujścia. W końcu Swakopmund jest największym kurortem Namibii. Pierwszy przystanek robimy w Galerii Kryształów. Podziwiamy piękne ozdoby wykonane z namibijskich kamieni szlachetnych. Możemy także podejrzeć pracę lokalnych jubilerów.
Z galerii czas na zakupy w lokalnych sklepikach. Rozchodzimy się w poszukiwaniu unikalnych ozdób, ubrań i butów. Chętni idą odwiedzić lokalne muzeum pokazujące eksponaty z czasów kolonialnych oraz zwierzęta.
Lunch jemy w cudownej kawiarni w centrum miasta. Jeszcze chwila wolnego na ostatnie zakupy i ruszamy w kierunku Cape Cross.
Po drodze zatrzymujemy się na Wybrzeżu Szkieletowym, gdzie podziwiamy wrak osiadłego na mieliźnie statku rybackiego Zeila. Pośród silnych fal i opadającej mgły zardzewiały wrak budzi grozę. Czas się zbierać z tego miejsca - aż ciarki przechodzą.
Wysiadając z naszego mustanga, uderza w nas obezwładniający odór. Trudno powiedzieć, czego się spodziewaliśmy, jadąc do kolonii, ale na pewno nie tego. Od razu zaczynają się żarty, że to nowy Chanel no. 5. Uchatki żyją tutaj zupełnie dziko - widzimy walczące ze sobą samce, młode szukające matek oraz pijące mleko. Wiele uchatek robi to, co lubią najbardziej - śpią albo leniuchują. Wytrzymujemy z nimi 20 min i uciekamy.
Nasz hotel jest 5 min. od kolonii. Na szczęście zapachy nie docierają do naszych pokoi. Wieczór kończymy podziwianiem widoków na plażę i serwowaną kolacją z rybą złowioną świeżo z oceanu.
