Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Spokojny, urokliwy poranek na starówce Antalyi i jedziemy w dalszą drogę. Dziś ponownie górami Taurus zazielenionymi wiosną. Turcja, choć kojarzy się najczęściej z morzem to także przepiękne góry.
W drodze, by popróbować lokalnych smaków, jemy tutejszy przysmak kofte. Polubiliśmy też bardzo herbatę w słynnych szklaneczkach w kształcie tulipanka podawaną zawsze na koniec posiłku. Kawa po turecku? Tak, choć nie zawsze.
Popołudnie spędzamy w Hierapolis - jednym z najsłynniejszych miast uzdrowiskowych starożytnego świata. Miasto ma niesamowite położenie. Otoczone górami z ogromną przestrzenią po horyzont i oczywiście trawertynowymi tarasami wypełnionymi uzdrawiającymi wodami. Słynne Pammukale!
Cieszy nas ogromny teatr rzymski z widokiem, droga wzdłuż białych tarasów, pozostałości świątyń i nekropolii. A to wszystko wśród rozkwieconych, wiosennych łąk i… granatowych, burzowych chmur na horyzoncie.
Po trawertynowych tarasach chodzi się dziś, chroniąc się od deszczu parasolem. Wody termalne w skalnych misach są ciepłe… ale tylko niektórzy z nas decydują się na spacery. Pogoda dziś robi płata nam figle i oglądamy białe stoki pammukale z kubkami gorącej herbaty w dłoni.
Miał być zachód słońca nad Pammukale… tylko zabrakło słońca. Biesiadujemy dłużej wieczorem przy rozgrzewających potrawach i próbując kolejnych, lokalnych win. A niektóre są naprawdę dobre!
