Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Spotykam grupę na lotnisku w Abu Dhabi. Dziwne uczucie czekać przed bramką wyjścia z lotniska, po zupełnie innej stronie niż zazwyczaj.
Wreszcie grupa wychodzi, wymieniamy entuzjastyczne opinie na temat Omanu i ruszamy do hotelu. Krótka przerwa i taksówkami ruszamy do miasta. Mamy w planach zwiedzanie Pałacu Prezydenckiego. Już pierwsze wrażenia po przekroczeniu wspaniałego wielkiego budynku potwierdzają, że było warto. Niesamowite zdobienia, wspaniała budowla, na zewnątrz upał, ale w środku przyjemny chłód.
Zostajemy aż do pokazu świateł laserowych, które w rytm muzyki oświetlają całą zewnętrzną fasadę budynku, tworząc malownicze wzory i esy-floresy.
Na koniec dnia mamy w planach zwiedzanie Wielkiego Meczetu. Zanim jednak wejdziemy do środka, musimy się posilić. Jak to zwykle w tutejszych restauracjach niezłe zamieszanie przy wydawaniu posiłków. Ja nie załapię się na swoje danie, ale wyjem Andrzejowi z talerza, Adam czeka bardzo długo, a na sam koniec swoje szaszłyki dostaje Krzysztof. A ja już przebieram nogami, bo nam zaraz zamkną meczet i trzeba biec.
Wchodzimy do pustego niemal zupełnie budynku. Jest pięknie, majestatycznie, a zarazem delikatnie, piękne oświetlony biały za dnia meczet mieni się teraz różnymi kolorami w odcieniach niebieskiego.
Wracamy do hotelu bardzo późno. Nie wiemy kiedy minął nam dzień, który wykorzystaliśmy do końca.
