Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Wstajemy i spotykamy się przy śniadaniu. Wyspani, dzisiaj ruszamy trochę później niż zwykle. Przejazd miał nam zająć dzisiaj 3 godziny, ale szybko okazało się, że jednak aż tak dobrze nie będzie.
Naszym celem jest Saint Louis, drugie co do wielkości miasto w Senegalu. Jednak droga zakorkowana, i sporo ciężarówek, które na dobre blokują dojazd. Ciągniemy się i my w sznurze samochodów. Przy okazji jesteśmy zaskoczeni wyborem towarów na stacji benzynowej, gdzie raz i drugi robimy przerwę na toaletę. Czas biegnie, a kilometrów ubywa nam, ale bardzo powoli. Już drugi raz przekładamy nasz lunch.
Zabijamy czas, jak tylko się da.
Na zewnątrz upał, szczególnie że od drogi ciepło odbija się podwójnie. Wreszcie tablice obwieszczają ostatnie 35 km. Kończymy trasę na dzisiaj przejeżdżając pięknym żelaznym mostem w Saint Louis.
Tuż nieopodal restauracja, w której zajadamy się typowym tutejszym daniem, czyli kurczakiem yasso. Smażony na złoto kawał kurczaka podawany z ryżem, ale najważniejszym dodatkiem jest sos z cebuli. Mnóstwo drobno pokrojonej cebuli, skarmelizowanej, smażonej z cytryną dobrze komponuje się z kurczakiem. Jesteśmy głodni i to bardzo, nasza właściwa pora obiadowa już dawno minęła.
Gdy dotrzemy do hotelu, będzie pora tuż przed zachodem słońca, który złapiemy na plaży. Woda ciepła, plaża piaszczysta, bardzo szeroka, pojedyncze osoby na plaży nieopodal naszego hotelu, kawałek dalej cała grupa dzieciaków, która kopie piłkę. Obok trenujący mężczyźni, ze skakankami, z ciężarkami, przy muzyce pracują nad torsami.
Pojawia się nieśmiało pomysł, by wyskoczyć do miasta i posłuchać tutejszej muzyki, bo nią Senegal stoi, ale jesteśmy tak bardzo znużeni drogą, że przekładamy plany na jutro.
