Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Senegal i Gambia 31.10.2023 - 14.11.2023

Jedziemy na pustynię


05-11-2023

Wioska rybacka

Wstajemy wcale nie wcześnie, ale też nie za późno. Przed nami kawałek drogi na pustynię. Mamy jednak po drodze zaległe dwa przystanki, jeden z nich na cmentarzu, a potem drugi w wiosce rybackiej.

Ten drugi przystanek zamieni się w trzy pod rząd, bo co kilkaset metrów czekać na nas będą niespodzianki.

Poza kolorowymi łodziami trafiamy na rybaków naprawiających sieci. Ciut dalej, mimo niedzieli, trwa w najlepsze targ rybny, a że jest to nasz pierwszy, to choć mały i pewnie kameralny i tak budzi nasze zainteresowanie i wysiadamy, by mimo przykrego rybiego zapachu nacieszyć się kolorami. Na rondzie korzystamy z ostatniej szansy zrobienia zdjęć łodziom z mostu.

Telefon w rzece

Tu spotyka nas zaskakująca przygoda, na jednym z wąskich przejść dla pieszych na moście Darek zderza się z nadchodzącym z naprzeciwka tubylcem, który zapatrzony i pochylony z nosem w komórce nie widzi nikogo ani nic. Wystarczyła chwila nieuwagi, by telefon miejscowego mężczyzny wypadł mu z ręki i wpadł wprost do rzeki. Szanse na wyłowienie go zerowe. Na naszych oczach mężczyzna wali ręką w przęsła mostu, trzęsie się ze zdenerwowania, potem nabiera głęboko powietrza, próbuje poskładać zdania po angielsku, co sprawia mu wielką trudność. Chce iść z nami na policję, potem prosi o pieniądze na zakup nowego telefonu. Sytuacja trudna, stresująca, nie byliśmy niczemu winni, jednak przykro nam widząc, jak bardzo zdenerwował się zdarzeniem tubylec.

Jedziemy na pustynię

Wracamy do busa i jedziemy na pustynię. Zapowiadana trasa rzeczywiście nie jest zbyt długa, nasze marzenie o cywilizowanej stacji benzynowej nie spełni się. Przystanek na toaletę w krzakach. W małej miejscowości kończymy trasę busem, przesiadamy się do ciężarówki. Na początku nie chce się nam wierzyć, że ten sprzęt w ogóle ruszy. Upychamy się i z trudem, ale z naszej 18, aż 15 mieści się upchana jak śledzie na pace. Maszyna rusza. Mamy tylko bagaże podręczne, szybko asfalt zamienia się w zwykłą piaskową trasę. Zasadne jest 4 × 4.

Nasza trójka jedzie za ciężarówką pick-upem, idzie nam łatwiej. Ale zazdrościmy przejażdżki muzealnym sprzętem. Wreszcie pojawiają się wydmy, choć pustynia bardzo mała to jest kameralna i naprawdę okazała.

Obóz na pustyni

Nasze obozowisko pośrodku niczego to kilkanaście namiotów, restauracja i bar. My najpierw zasiadamy w barze, potem przenosimy się do restauracji na obiad. Ja w tym czasie po szybkim obchodzie namiotów ściągam z nich plandeki, niebieskie, wielkie płachty plastiku, niby na deszcz, ale nie podobają mi się ani trochę, namioty bez nich od razu stają się bardziej przytulne.

Namioty tutaj to całkiem spore pokoje z łazienką i prysznicem przypisanymi do każdego „pokoju”.

Z wielbłądów mamy aż trzy przejażdżki po 3 osoby, zamiast jednej długiej karawany. Najbardziej nas śmieszą wymówki miejscowych: od tego, że wielbłąd po drodze uciekł po złamane siodło, albo inne równie absurdalne pogawędki.

Kolacja z kozy, chyba tej, którą ganiano na naszych oczach po obozowisku kilka godzin wstecz. A potem bębny pod gwiazdami, a nawet pląsy i śpiewy.


Poprzedni dzieńNastępny dzień


Pojechali i napisali: