Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Etiopia 13.02-1.03.2024

Semera do Erta Ale


26-02-2024

Pustynia Danakil

Rozpoczynamy przygodę ze słynną pustynią Danakijska. To ona będzie naszym domem przez kolejne trzy dni. Jesteśmy pełni podekscytowania i ciekawości, jak i niepokoju o temperatury, jakie mogą nam w tych dniach towarzyszyć. Pustynia bowiem słynie z bardzo nieprzyjaznych warunków do życia: wysokich temperatur i bardzo niskich opadów. 

Około godziny 10 pakujemy wszystkie bagaże do naszych jeepów i wyruszamy w drogę. Początkowo towarzyszą nam jeszcze drobne wioski, ale z każdym kilometrem teren staje się bardziej odludny. Zmienia się również krajobraz. Płaski teren po jakimś czasie staje się górsko- pofalowany, z wystającymi ponad powierzchnię stożkami wulkanicznymi. Początkowo towarzyszy nam żwir, z czasem cały obszar pokrywa się ogromną ilością skał wulkanicznych. Krajobraz przypomina księżycowy.

Depresja Afar

Kilkukrotnie mijamy po drodze małe osady i aż ciężko sobie wyobrazić, jak te osoby tu żyją. Znajdujemy się w depresji Afar, najniżej położonej części Etiopii, jak i jednej z najniżej w Afryce. To miejsce, które powstało w wyniku działalności wulkanicznej i rozejścia płyt tektonicznych, na których jest zbudowany. Miejsce unikatowe i zaskakujące swoim wyglądem. 

Lunch nad słonym jeziorem

Na lunch zatrzymujemy się w okolicach jeziora Afdrera. To jedno z kilku słonych jezior na pustyni, gdzie obecnie wydobywa się sól. Wcześniej stajemy na punkcie widokowym, gdzie możemy zobaczyć połacie białych poletek, zalanych słoną wodą, które w wyniku odparowania wody, stają się źródłem czystej soli. Lunch jemy w osadzie Afdrera, gdzie towarzy nam gromadka dzieciaczków i wspólne zabawy! 

Obóz pod wulkanem

W godzinach późno wieczornych dojeżdżamy pod słynny wulkan Erta Ale. To jeden z 5 aktywnych wulkanów w depresji Afar, który będzie naszym gospodarzem na kolejną noc. Naszą bazę stanowi wypłaszczenie wśród ogromu wulkanicznych skał. Tu parkujemy samochody i przygotowujemy się na nocne wyjście na wulkan. Wcześniej jeszcze posilamy się gorącym napojem i przekąskami, przygotowywanymi przez naszego kucharza. 

Około godziny 19 wyruszamy w drogę. Podchodzimy około 200 metrów przewyższenia na krawędź krateru, gdy naszym oczom ukazuje się kilka czerwonych (jest już całkowicie ciemno) stożków wulkanicznych wyrzucających w powietrze wytryski lawy. Widok zapierające dech w piersiach. W ruch idą aparaty i choć ciężko zrobić zdjęcie w tych ciemnościach, nie poddajemy się.

Następnie schodzimy do dna krateru. Tu po chwili wchodzimy na świeże połacie lawy. Jeszcze niedoschnięta lawa chrupie pod naszymi stopami. Idziemy gęsiego, bo każde przejście na boki może skończyć się poranieniem nóg przez ostre, świeżo powstałe skały. Podchodzimy w okolice dwóch kraterów, z których wydobywa się świeża lawa. Wow! Widok robi wrażenie. Olbrzymią uciążliwością jest silny wiatr, który na co dzień nie występuje tu w takiej sile. Niestety nanosi na nas olbrzymie opary siarkowe, co powoduje, że oddech staje się ciężki i boli. Robimy ostatnie zdjęcia i zaczynamy podchodzić do góry.

Wspaniała kolacja

Napełnieni widokami wracamy do obozu. Pełni emocji zasiadamy do przepysznej kolacji, przygotowanej przez naszego kucharza. Jedzenie jest niesamowite, uznajemy nawet, że najlepsze, jakie jedliśmy w Etiopii.

Nasz nocleg tego dnia to pięciogwiazdkowy hotel pod gołym niebem. Na rozłożonych materacach, osłoniętych naszymi jeepami od wiatru, zapadamy w sen, aby znaleźć chwilę relaksu po tak emocjonującym dniu. 


Następny dzień


Pojechali i napisali: