Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Dziś znów pociągiem do znanej nam już stacji Hiroszima. Tym razem zostajemy tu na dłużej. Przed nami zwiedzanie parku i muzeum, które są poświęcone tragicznemu wydarzeniu, jakie dotknęło Japonię 6 sierpnia 1945 roku. Chodzi oczywiście o zrzucenie na Hiroszimę bomby atomowej.
Samo muzeum - choć świetnie przygotowane, jest bardzo przytłaczające. Chętnie udajemy się w związku z tym na lunch, tym bardziej że świeci piękne słońce.
Hiroszima słynie także z okonomiyaki - potrawy, którą przygotowuje się na gorącej blasze, mieszając ze sobą m.in. makaron, kapustę, jajko i dowolne dodatki, np. owoce morza. Do tego zimne piwo i tak posileni ruszamy dalej.
Przed nami przejazd do portu, a następnie prom na świętą wyspę Miyajima. Słynie ona z pięknej, czerwonej bramy tori, która w czasie przypływu wygląda, jakby unosiła się na wodzie.
To tutaj czeka na nas nocleg w ryokanie, czyli tradycyjnym japońskim pensjonacie. Już przy wejściu musimy zostawić nasze buty i po hotelu poruszamy się w klapkach. Nasze pokoje są bardzo minimalistyczne - wyłożone matami tatami, z niskim stolikiem i zestawem do parzenia herbaty.
A kiedy my w yukatach, czyli bawełnianych kimonach, schodzimy na kolację, obsługa rozkłada nam w pokojach futony. To japońskie posłanie okazuje się bardzo wygodne!
