Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Od rana śniadanie w restauracji niedaleko naszego hotelu, w małej śniadaniowni z widokiem na Pacyfik. Kalifornijskie słońce nas rozpieszcza. Dzisiaj ruszamy na zwiedzanie Miasta Aniołów - zaczynamy od słynnej Alei Gwiazd w Hollywood.
Parkowanie w centrum miasta wcale nie jest takie trudne - po kilku minutach już jesteśmy na początku Hollywood Boulevard. Szukamy gwiazd ulubionych artystów - aktorów, muzyków, reżyserów.
Wchodzimy do Dolby Theatre, który raz w roku staje się najważniejszym miejscem w branży filmowej, bo to właśnie tutaj odbywa się ceremonia wręczania Oskarów. W przestrzennym holu są powywieszane tytuły filmów, które zdobyły te statuetki od początku ich przyznawania - dla fanów kina to świetne miejsce, żeby przypomnieć sobie najlepsze produkcje.
Spacerujemy dalej - po drodze jeszcze lunch - dzisiaj będzie to kultowy burger w sieciówce In&out Burgers.
Przed nami jeszcze sporo do zobaczenia więc jedziemy dalej, w moje ulubione miejsce w Los Angeles - Griffith Observatory.
Wjeżdżamy na wzgórze, z którego rozciąga się widok na znak Hollywood i na całe Los Angeles. Wchodzimy do środka obserwatorium, by zobaczyć stałą wystawę o kosmosie, planetach, czy meteorytach, których trochę spadło na Kalifornię. Panoramiczny widok na miasto, który zapiera dech.
W Los Angeles nie można nie odwiedzić słynnego Beverly Hills i jednej z najdroższych ulic na świecie - Rodeo Drive.
Piękna dzielnica położna blisko oceanu z mnóstwem zieleni i plam, parków, rozłożystych rododendronów - to między innymi tutaj swoje domy mają zamożni Kalifornijczycy, aktorzy, piosenkarze.
Spacer po uliczkach, którymi przechadzał się też Julia Roberts w filmie „Pretty Woman”.
Na kolację wybieramy się do Malibu, na molo, które wieczorem jest przepięknie oświetlone.
