Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Od rana śniadanie w hotelu i czas na największe drzewa świata - czyli przepiękne sekwoje. Dojeżdżamy do parku narodowego, nie może zabraknąć zdjęcia pod słynnym znakiem zrobionym na początku XX wieku z sekwoi, która się przewróciła.
Pierwszym przystankiem jest Moro Rock - skała wznosząca się niejako nad doliną. Góry Sierra Nevada zachwycają pięknem, zielenią lasów, ukształtowaniem. Słońce przyjemnie grzeje, a my wdrapujemy się stromą ścieżką na skałę. Już po drodze wiedzieliśmy pierwsze sekwoje, wyróżniające się nie tylko wysokością, ale też budową i kolorem pnia. Niezwykły las nas urzekł. Stajemy po drodze, by zrobić zdjęcia sekwoi, przejechać przez tunel wycięty w powalonym drzewie, zrobić zdjęcie na tle korzeni, dotknąć kory, przyjrzeć się jej fascynującej fakturze i kolorowi.
Docieramy do visitor center, przed którym stoi jedna z największych sekwoi - Strażnik. Fajnie zrobiona wystawa i informacje o drzewach, parku i okolicy. Następnie podjeżdżamy na parking, skąd już idziemy krótkim szlakiem do największego, ale nie najwyższego drzewa na świecie - generała Shermana, dalej na spacer ścieżkami nazwanymi „Congres trail” z kolejnymi wielkimi sekwojami.
Tutaj już mniej ludzi, cisza, soczysta zieleń, powietrze, które wdycha się głęboko z ogromną przyjemnością. Można tu spędzić wiele czasu wśród kojącej zachwycającej przyrody… ale czas już na nas - jedziemy do przepięknej miejscowości Mariposa, w której zachowało się cześć domów wybudowanych pod koniec XIX wieku. Wygląda jak wyjęte z filmów o dzikim zachodzie.
Mamy czas na spacer po miasteczku i kolację. Jutro jedziemy do Yosemite - ponieważ będziemy robić lunch sami to jeszcze zakupy przed dniem jutrzejszym.
I zasłużony odpoczynek.
