Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Wychodzimy na zwiedzanie Świątyni w Edfu. Oddalona nieco od Nilu wygląda imponująco. Ku mojemu zaskoczeniu jest tu pusto. Zazwyczaj wielka powierzchnia tego miejsca zajęta jest przez dziesiątki turystów, którzy o jednej porze wychodzą ze statków na zwiedzanie tego miejsca.
Zawsze z tęsknotą wspominałam dawne czasy, kiedy świątynia bywała tylko dla nas. Tymczasem dzisiaj jesteśmy tu naprawdę niemal tylko my. Nie liczę dwóch małych grupek innych zwiedzających, którzy w ogóle nie przeszkadzają nam w zwiedzaniu. Zaplanowaliśmy sporo czasu na obejrzenie całego obiektu.
Jaka to przyjemność oglądać puste przestrzenie.
Mamy w grupie zemstę faraona - dobrze, że do końca dnia tylko wypoczynek na pokładzie.
Esna miała być jeszcze jedną atrakcją na popołudnie, ale to tylko śluza. Już bez schodzenia na ląd. Około 15:00 przybijamy do Esny, jak się okaże na miejscu, jest tu jakiś zastój i nie mamy dobrych wiadomości, nikt nie wie kiedy przepłyniemy przez śluzę.
Cieszą się obwoźni albo pływający sprzedawcy, którzy korzystając z okazji, oblepiają łódkę starannie z każdej strony i starają się nam sprzedać przeróżne towary. Chyba z nudów kusimy się na obrusy, serwety, chusty…
Zastaje nas noc na pokładzie, a śluza cały czas w planach.
