Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Wietnam 21.01-4.02.2024

Świątynie My Son i ekspresowy powrót do Sajgonu


31-01-2025

Najwcześniejsza pobudka wyjazdu

Od początku podróży nie musieliśmy wstawać tak wcześnie jak dziś! Śniadanie zjedliśmy o 6:30, a już o 7:00 ruszyliśmy w trasę. Zdecydowanie za wcześnie!

Przed nami była godzinna podróż do kompleksu świątyń My Son, pochodzących z czasów panowania królestwa Czamów. Idealna okazja na drzemkę – i faktycznie, niemal cała grupa po chwili spała.

Odkrywamy My Son

Na miejsce dotarliśmy o 8:00 – w samą porę, by uniknąć upału i tłumów turystów. Przewodnik opowiedział nam o historii Czamów, technikach budowy świątyń oraz zniszczeniach, jakie przyniosła wojna wietnamska. Spośród 70 świątyń po wojnie ocalało jedynie około 20.

Dowiedzieliśmy się również, jak rozpoznać budowle odrestaurowane przez Kazimierza Kwiatkowskiego – polskiego architekta cenionego w Wietnamie. To właśnie dzięki niemu My Son, Cytadela w Hue i stare miasto w Hoi An trafiły na listę światowego dziedzictwa UNESCO.

Na zakończenie wizyty czekała nas niespodzianka – pokaz tańca i muzyki ludności Czamów w tradycyjnych strojach.

Ekspresowa podróż do Da Nang

Po zwiedzaniu ruszyliśmy w kierunku Da Nang… i to naprawdę szybko! Nasz kierowca wyprzedzał wszystkie możliwe pojazdy – z prawej, z lewej – by dowieźć nas na lunch przed lotem do Sajgonu. Światła awaryjne, długie i klakson były w użyciu niemal bez przerwy!

Jednak, co ciekawe, mimo brawurowej jazdy, nie przekraczał dopuszczalnych prędkości. Nowe przepisy z 2024 roku wprowadziły w Wietnamie surowe kary za zbyt szybką jazdę i przejazd na czerwonym świetle – dla busów takich jak nasz to nawet 800 USD! To ogromna kwota dla przeciętnego Wietnamczyka, więc kierowcy pilnują się bardziej niż kiedykolwiek. Dodatkowo wprowadzono system donosicieli – za wskazanie łamiących prawo można otrzymać nagrodę, co skutecznie motywuje do ostrożnej jazdy.

Lot do Ho Chi Minh

Lunch zjedliśmy błyskawicznie i pojechaliśmy na lotnisko. Mieliśmy szczęście – nie było tłumów, więc odprawa poszła bardzo sprawnie. Kto chciał, mógł jeszcze zrobić zakupy lub wypić kawę przed lotem.

Z Da Nang do Ho Chi Minh lecieliśmy około 1,5 godziny. Nim zdążyliśmy się wygodnie rozsiąść, pilot ogłosił przygotowanie do lądowania.

Pierwsze spotkanie z chaosem Sajgonu

Po przylocie powitał nas lokalny przewodnik, a następnie pojechaliśmy do hotelu. Wieczorem mieliśmy czas na pierwsze zetknięcie się z atmosferą miasta – chaotycznym ruchem ulicznym, falami motocykli i tłumami ludzi przemierzających ulice Sajgonu.

W końcu wróciliśmy do hotelu, by nadrobić brak snu po porannej pobudce.


Następny dzień


Pojechali i napisali: