Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Sokotra 20-27.10.2023

Z wizytą u jaskiniowca


21-10-2023

Poranna ewakuacja z namiotów

Ewakuacja poranna wyciąga nas z namiotów. Tego się nie spodziewaliśmy zupełnie. Wieje i leje. A tymczasem leniwy poranek miał wyglądać zupełnie inaczej.

Niektórzy z nas wstali wcześniej i mieli czas by zabrać ze sobą rzeczy z namiotu, ale inni mają teraz w środku całkiem sporo rzeczy, które niemal natychmiast jeszcze na półśpiąco trzeba zabrać ze sobą. To był kolejny sprawdzian dla naszej grupy, jesteśmy bardzo szybcy i zwarci. Wskakujemy w strumieniach deszczu do małego domku, gdzie na szybko przenieśliśmy stół na śniadanie.

Pierwsze śniadanie na Sokotrze

To pierwsze nasze wspólne śniadanie w obozowisku, odkrywamy nowe smaki i nowe składniki. Jestem pod wrażeniem naszego kucharza, którego przed tygodniem Asiunia szkoliła w przygotowywaniu jajecznicy. Takiej w naszym stylu, mniej ściętej, smacznej i soczystej. Dzisiaj taka właśnie trafia do nas na stół. Zajadamy się jajkami, mamy świeżo upieczony chleb.

Trzeba jednak ruszyć i mamy wielką nadzieje, że tę niepogodę szybko zostawimy za sobą.

Błękitne niebo

Rzeczywiście już kilka kilometrów od nas niebo staje się bardziej niebieskie, a widok, o który się bałam, jest jak zwykle spektakularny. Poprzedzamy go spacerem po wiosce, by wygrać na czasie i poczekać tak długo jak się da na słońce.

Niemal w komplecie zdobywamy niewielką górkę z widokiem na lagunę, a potem schodzimy na bielusieńką plażę i korzystamy z uroków kąpieli w przyjemnej nie za ciepłej wodzie. Ponieważ mamy jeszcze trochę czasu ruszamy na spacer po łasze piachu. Po drodze spotykają nas dzieciaki, które oferują kraby, serce mi mięknie i kupuję cały worek krabów z pomysłem na kolację.

Homary po kuchennych rewolucjach

Obozowisko już stoi, nasz kucharz przygotował dla nas specjalne rarytasy. Na obiad dzisiaj będą homary, wielkie, okazałe, i bardzo smaczne. Pękam z dumy i serce mi rośnie, kiedy widzę, że kucharz przygotował je dokładnie ze wskazówkami Asiuni, która nauczyła go przyrządzać sos na bazie masła z czosnkiem, cebulką i cytryną. Dokładnie takie homary dzisiaj podaje Abdullah, dbając, by każda połówka była obficie polana sosem, i na każdej leżała połówka limonki.

Asiunia! Rewolucja kuchenna udana! To już druga potrawa przyrządzona w tym stylu.

Z wizytą u jaskiniowca

Po obiedzie nie mamy zbyt wiele czasu, ale fundujemy sobie prysznic pod słodką wodą i idziemy do jaskiniowca. Ten, dzisiaj sam, ma dla nas czas, serwuje ciepłą herbatę, opowiada nieco, robi sobie z nami zdjęcia.

W tym samym czasie docierają do nas niepokojące wiadomości ze stolicy, uprasza się wszystkich turystów o pilny powrót do stolicy i zamieszkanie w hotelach ze względu na zbliżający się cyklon.

Oczywiście nie mam ochoty na powrót do stolicy i cichutko liczę, na to, że przekabacę kontrahenta, by jednak podjąć rozmowy i zostać w obozowisku. Widzę, jak inne grupy posłusznie dostosowują się do wydanego nakazu i zabierają swoich turystów do stolicy. Ja właśnie stamtąd wyjechałam po trzech dniach pobytu, tęskniąc za wszystkim byle dalej od miasta.

Zachód słońca

Udaje się, mamy takie samo stanowisko i nie musimy wracać, liczę się jednak z ryzykiem, że to nie koniec niespodzianek na dzisiaj. Po jaskiniowcu udaje mi się wyciągnąć jeszcze, już zmęczoną grupę, na zachód słońca. I choć nie wszyscy byli zapaleni do tego pomysłu, to po zobaczeniu widoku i miejsca z zachodzącym słońcem, zmieniają zdanie.

Mamy piknik z pączusiami, popcornem i prażynkami. Szalejemy fotograficznie, wygłupiamy się trochę, jest bardzo wesoło. Wracamy do obozowiska, rozkładamy namioty, jednak niebo nie zapowiada łatwej nocy.

Jaka będzie ta noc?

I rzeczywiście za chwilę pojawiają się pierwsze duże krople deszczu. Na szczęście kolacja jeszcze na sucho, ale potem załamanie pogody. Szybka decyzja o przeniesieniu stołu pod duży namiot – wiatę. Namioty trafiają pod strzechy i nie ma większych obaw, że wiatr nam je zdmuchnie. Musimy zabudować ściany wiaty, by nam deszcz nie padał na plecy i na kolana. Trochę się śmiejemy z sytuacji, ale i trochę obawiamy, jak to będzie.

Deszcz pada, wiatr wieje, od czasu do czasu wieje mocniej. Pojawia się słowo cyklon, czasem minicyklon, co by to nie było, czuję, że może pokrzyżować nasze plany zwiedzania wyspy.


Poprzedni dzieńNastępny dzień


Pojechali i napisali: