Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Część z nas przyjmuje to z ulgą, Tokio potrafi być przytłaczające. Wystarczy kilkadziesiąt kilometrów i mamy do czynienia z zupełnie inną Japonią… Kraj, który w 70% pokryty jest górami, dopiero teraz pokazuje swoje oblicze. A żeby było piękniej, na chwilę wychodzi słońce, przegania chmury i naszym oczom ukazuje się Fuji!
Wulkan o perfekcyjnym kształcie i ośnieżonym szczycie, zazwyczaj nieśmiały mieliśmy przez dobrą godzinę jak na dłoni.
Naszym pierwszym przystankiem jest osada Oshino Hakkai.
Fuji już się niestety skryło za chmurami, ale spacerujemy pośród zabytkowej zabudowy i podjadamy mochi z miso. Naszym miejscem docelowym jest dziś kruczy zamek, czyli Matsumoto. Czarny, otoczony fosą, robi na nas ogromne wrażenie. Do tego znów wygląda słońce i mamy przez chwilę wspaniałe, niebieskie niebo - idealne tło dla zamku.
Dziś spokojniejszy wieczór, należy nam się trochę odpoczynku, umawiamy się na późniejszy niż zwykle wyjazd z hotelu następnego dnia, żeby trochę odespać, tym bardziej że część z nas nadal męczy jet-lag.
